• A P E L

        • A P E L

          do dyrektorów szkół powiatu mławskiego

           

                   Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Żołnierzy Wyklętych” w Mławie zwraca się z uprzejmą prośbą o objęcie patronatu nad akcją „Złotówka” na pomnik żołnierzy walczących na całej Ziemi Mławskiej o wolność i suwerenność Polski w latach 1945 – 1953.

                   Dzięki zaangażowaniu Samorządu Uczniowskiego, nauczycieli historii ofiarowanie 1 złotówki przez ucznia na ten szczytny cel, przyczyni się do zgromadzenia sumy potrzebnej na zrealizowanie tego patriotycznego celu. Pogłębi wśród młodzieży wiedzę na temat trudnych i skomplikowanych powojennych lat, zapewne wyzwoli również wśród najmłodszych uczucia patriotycznych postaw.

                   Licząc na zaangażowanie Państwa w ten szczytny cel, wyrażam serdeczne podziękowanie i łączę wyrazy szacunku.

           

           

          w imieniu Społecznego Komitetu Budowy

          Pomnika „Żołnierzy Wyklętych”

          Przewodniczący Michał Nowakowski

           

                 1 marca to dzień, w którym Polacy mają szczególne prawo do dumy. Prawo do wspominania jednych z najlepszych i jednych z najwierniejszych Polsce żołnierzy. Tych żołnierzy, którzy po zakończeniu II wojny światowej niezłomnie trwali nadal w walce, dla których zakończenie wojny nie oznaczało złożenia broni, ale kontynuację... tej walki którą rozpoczęli we wrześniu 1939 roku, a cel był cały czas ten sam - niepodległa i suwerenna Polska, a taka nie stała się w 1945 roku.

              Współtwórca polskiej niepodległości, znakomity polski polityk dwudziestolecia międzywojennego oraz twórca polskiej myśli narodowej Roman Dmowski powiedział: „ Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie, są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka”. Te słowa o silnym poczuciu obowiązku wobec Polski, z racji bycia Polakiem bardzo pasują do postaw „Żołnierzy Wyklętych” i stały się zasadniczą częścią ich życia. Ponieważ w sytuacji prawie beznadziejnej, kiedy większość już przestała walczyć, oni nie złożyli broni, ale nadal walczyli o wolną i suwerenną Ojczyznę, w okresie jej kolejnego zniewolenia.

                Najpierw należy wyjaśnić: Kim byli „Żołnierze Wyklęci”?

                  W wąskim rozumieniu to polscy żołnierze konspiracji niepodległościowej, chodzi tu głównie o formacje AK-owskie i pakowskie, NSZ i NZW. którzy nie złożyli broni, gdy po wojnie pojawił się nowy okupant razem z jednostkami NKWD. Natomiast w szerszym rozumieniu to także działacze podziemia politycznego, czyli przedstawiciele sanacji, PPS, Stronnictwa Narodowego, ale także stowarzyszenia młodzieżowe. Zatem nie tylko żołnierze, ale i politycy, którzy w latach 1944-1956, płacąc często niezwykle wysoką cenę starali się przeciwstawić tamtej narzuconej rzeczywistości. .

               Gdy po 1944 roku, Polska traciła suwerenność, nie w wyniku jakiejś wojny domowej (choć niektórzy do dziś próbują nam to wmówić), ale w wyniku agresji wroga naszej wolności - Związku Sowieckiego, to właśnie ci żołnierze - „Żołnierze Wyklęci” postanowili przeciwstawić się temu zbrojnie. Nie było to łatwe, bo wielu przeciwników komunizmu w Polsce miało już dość wojny albo naiwnie liczyło na to, że obecność sił demokratycznych w tak zwanym rządzie jedność narodowej przyniesie pożądany skutek. Ci, którzy postanowili trwać w oporze, poświęcili zdrowie, życie, często rodziny, bo obowiązek służenia Ojczyźnie, był dla nich ważniejszy.

               „Żołnierze Wyklęci” to w większości żołnierze Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, ci którzy właśnie po 1945 roku, po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej uznali zresztą słusznie, że miejsce poprzedniego okupanta niemieckiego zajął nowy okupant radziecki, że mamy do czynienia z kolejną utratą niepodległości przez Polskę. „Żołnierze Wyklęci” to byli najbardziej zdeterminowani, najbardziej zagrożeni, ale nade wszystko jedni z najbardziej patriotycznie nastawionych partyzantów Polski Podziemnej z czasów II wojny światowej, którzy podjęli wówczas walkę z oprawcami z sowieckiego NKWD i katami z polskiej bezpieki oraz w ogóle z komunistycznym totalitarnym reżimem, który w postaci współczesnych targowiczan Stalin narzucił Polsce i Polakom.

                 To właśnie Polscy patrioci, którzy na ogół z piękną kartą w czasie wojny, zostali „wyklęci” przez swoich przeciwników, przez swoich wrogów, którzy chcieli by Polska była zniewolona, ale także przez takich, którzy albo się w to zniewolenie zaangażowali, albo udawali, że go nie widzą.

                 Jak wyglądała ta walka, jak wyglądał ten piękny opór „Żołnierzy Wyklętych” przeciwko narzuconemu Polsce obcemu systemowi?

               W 1945 roku, już po wojnie, w antykomunistycznej konspiracji niepodległościowej uczestniczyło prawie 200 tysięcy ludzi. W 1947 roku w wyniku represyjnych działań Urzędu Bezpieczeństwa oraz kolejnych amnestii liczba ta zmalała do ok. 2 tysięcy. 

                  Na początku lat 50 - tych w lasach pozostawało już tylko od około 250 do 400 walczących. Od tej pory pojedyncze grupy „leśnych” walczyły jedynie o przeżycie. Losy „Wyklętych”, czy jak ich inaczej określamy - „Niezłomnych” sprzeciwiających się zbrojnie wprowadzeniu w Polsce sowieckich porządków, były przesądzone. Czekała ich walka do końca albo ujawnienie się i - w najlepszym przypadku - więzienie; tacy, którym dawano spokój, należeli do nielicznych wyjątków. W 1953 roku, gdy bezpieka rozbiła ostatnie zorganizowane grupy partyzanckie, na tzw. „stopie nielegalnej” pozostawało jeszcze kilkadziesiąt osób. Amnestia z kwietnia 1956 roku spowodowała, że zostało ich już tylko kilkunastu.

                Ostatni walczący w lesie żołnierz antykomunistycznego podziemia niepodległościowego  Józef Franczak ps. „Lalek” zginął 18 lat od czasu zakończenia II wojny światowej. Aż trudno uwierzyć, ale było to już w dekadzie Elvisa Presleya, Jamesa Bonda czy Beatelmani.

                Należy podkreślić, że w okresie 1944-1963 z bronią w ręku zginęło ponad 20 tysięcy „Żołnierzy Wyklętych”. Kilkanaście tysięcy nigdy nie powróciło z sowieckich łagrów na Syberii, za kołem polarnym. W latach 1944-1955 komunistyczne sądy orzekły ponad 8 tysięcy wyroków śmierci, z których 4,5 tysiąca zostało wykonanych. Ponad  200 tysięcy polskich patriotów trafiło do więzień i obozów. Byli torturowani, więzieni, bici, poniżani, mordowani bez sądu albo w majestacie komunistycznego prawa, kiedy to kat wykonywał na nich wyroki śmierci.

                 Główną katownią i najcięższym więzieniem reżimu komunistycznego PRL-u było więzienie na Rakowieckiej. To właśnie tam wykonano najwięcej wyroków śmierci, to tam byli osadzeni najwięksi wrogowie Polski Ludowej, a zarazem najwięksi bohaterowie walki z sowiecką i totalitarną władzą o wolną Ojczyznę. Większość z nich nie ma krzyża na grobie, bo i grobu nawet nie mają. Ich los był straszny, ale rządzący PRL-em komuniści bardzo starannie zacierali ślady swoich zbrodni. Dlatego zdarzało się, że „Wyklęci” wrzucani byli do dołów z wapnem, chowani w nocy w anonimowych miejscach bez jakiejkolwiek dokumentacji.

                  Wiadomo np., że po egzekucji w więzieniu na Rakowieckiej, o świcie wywożono ciała z więzienia wozem konnym albo ciężarówką m. in. do śmietnika pod murem Cmentarza Wojskowego na Powązkach obecnie tzw. kwatera „Ł”- Łączka albo na cmentarz służewiecki. Najprawdopodobniej też niektóre ciała wrzucano do dołów pod fundamenty Pałacu Kultury im. Stalina, pod gmachy budowanych wtedy również budynków ambasady sowieckiej przy ul. Belwederskiej, gmachu Polskiego Radia na Malczewskiego czy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej.

                  Najbardziej zdeterminowani w walce z komunistycznym reżimem Ludowej Polski mieli zniknąć na zawsze i bez śladu. I to się komunistom częściowo udało. Mieli również zniknąć z książek historycznych, z publikacji, z polskiej pamięci i ze świadomości społecznej, chyba że reżimowi historycy opluliby ich jako „reakcyjne podziemie”, albo wręcz jako „bandytów” i „karłów reakcji” walczących z władzą ludową. I to się komunistom nie udało – dzisiaj „Wyklęci Żołnierze” powracają jako bohaterowie niepodległej Polski, to obecnie dzięki badaniom naukowym odnajdywane są kolejne ich groby, a my oddajemy im hołd.

                  Tradycja „Wyklętych” sięga końca XVIII wieku, kiedy po upadku niepodległej Polski, po klęsce powstania kościuszkowskiego znalazła się spora liczba jego zwolenników, którzy nie pogodzili się z „obcą przemocą” i podjęli walkę z zaborcami. Mówiono o nich wtedy „żołnierze tułacze”. Z tym mianem przeszli do historii i do legendy. To właśnie żołnierzy tułaczy opisywali m. in. Mickiewicz, Żeromski, Norwid i Sienkiewicz.

                    Ale należy jeszcze jednego tu żołnierza wymienić, którego określa się mianem ostatniego polskiego – żołnierza tułacza czy też „Żołnierza Wyklętego”, a jest nim pułkownik Ryszard Kukliński. To właśnie on podjął w 1971 roku samotną, ryzykowną i niebezpieczną walkę z sowieckim okupantem Polski. To pułkownik Kukliński był ostatnim polskim oficerem skazanym na karę śmierci przez komunistyczny reżim PRL. To jego funkcjonariusze reżimowego systemu usiłowali dopaść nawet w Ameryce, a kiedy im się to nie udało, zamordowali z zemsty obu jego synów. To w Ryszardzie Kuklińskim w 1998 roku ksiądz kardynał Macharski jednoznacznie widział bohatera, który wrócił do Polski i którego witał w homilli: „Witamy dzisiaj w wolnej Ojczyźnie ostatniego polskiego żołnierza tułacza”. Jeszcze dobitniej zabrzmiał głos ówczesnego Biskupa Polowego Wojska Polskiego Sławoja Leszka Głódzia:” Przez powojenne dzieje snuje się wątek żołnierzy wyklętych”.   

                   Najważniejsi z „Wyklętych” określanych też mianem „leśnych ludzi” to m. in.: major Józef Kuraś - „Ogień” - partyzant na Podhalu, major Zygmunt Szendzielarz - „Łupaszka” który powołał do życia 6 Brygadę Wileńską i działał w Białostockiem i na Podlasiu, rotmistrz Witold Pilecki - jeniec niemieckiego obozu Auschwitz oraz więzienia komunistycznego po 1945 roku, który na ostatnim spotkaniu z żoną powiedział porównując swoje położenie w więzieniu na Rakowieckiej, że „Auschwitz to była igraszka”, generał August Emil Fildorf- „Nil” - organizator i dowódca Kedywu Armii Krajowej, dowódca organizacji NIE, ppor. Marian Bernaciak ps. „Orlik” - dowódca Zrzeszenia WiN na Lubelszczyźnie, Stanisław Sojczyński ps. „Warszyc” - dowódca konspiracyjnego Wojska Polskiego, Hieronim Dekutowski ps. „Zapora”- dowódca oddziałów partyzanckich AK i Zrzeszenia WiN, Władysław Łukasiuk - „Młot” - legendarny partyzant antykomunistyczny ziemi podlaskiej,  pułkownik Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk” - komendant Okręgu Wileńskiego AK, major Bolesław Kontrym- „Żmudzin” żołnierz Armii Krajowej, ppor. Feliks Selmanowicz ps. „Zagończyk” - oficer wileńskiej AK oraz podpułkownik Łukasz Ciepliński – szef IV Komendy Zarządu zrzeszenia WiN (Wolność i Niezawisłość). I właśnie dzień egzekucji tego ostatniego i jego grupy w celi śmierci strasznego więzienia na Rakowieckiej w Warszawie/ 1 marca 1951 r./ symbolicznie uznany został za Narodowy Dzień Pamięci „ Żołnierzy Wyklętych”.

                Najważniejsi z „Wyklętych” na historycznej Ziemi Zawkrzeńskiej to m.in. Mieczysław Dziemiaszkiewicz ps. „Rój”, Nowowiejski Wiktor Zacheusz ps. „Jeż”, Wacław Grabowski ps. „Puszczyk”, Nowakowski Paweł ps. „Leśnik”, Stanisław Balla ps. „Sowa”, Bukowski Izydor ps. „Burza” i wielu innych. Warto podkreślić, że to podziemie tzw. II Konspiracji najmocniejsze i najliczniejsze było głównie na Mazowszu i Podlasiu.

                  Na Ziemi Mławskiej najdłużej, bo aż do 1953 roku walczył siedmioosobowy oddział pod dowództwem Wacława Grabowskiego „Puszczyka”. Jego skład to: poza dowódcą, Tomczak Antoni ps. „Malutki”, Grzybowski Piotr ps. „Jastrząb”, Krępski Lucjan ps. „Rekin”, Barwiński Henryk ps. „August”, Żmijewski Kazimierz ps. „Jan” oraz Gutkowski Feliks ps. „Gutek”.

                     Należy też podkreślić,że zdecydowana większość „Wyklętych” była bardzo wierzącymi ludźmi, na ich piersiach znajdował się najczęściej interfekt krzyża z Chrystusem Zbawicielem lub Ryngraf z Matką Bożą i najczęściej widniał na nim napis: Bóg, Honor, Ojczyzna, który w ich przypadku nie był jakimiś pustymi słowami, ale można rzec, że przynajmniej dla większości z nich był dewizą życia. Kardynał Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia, który wcześniej był m. in. kapelanem Armii Krajowej mówił: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce”, to było właśnie jedno i to samo środowisko patriotyczne, które właśnie tak wysoko stawiało sprawy ojczyste, zaraz po Bogu.

                    Na koniec należy podkreślić, że ta walka „Wyklętych” z instalowaną w Polsce władzą komunistyczną, słusznie nazywana jest również Powstaniem Antykomunistycznym. Nawiązywało ono jak już wcześniej powiedziałem do naszych tradycji insurekcyjnych, a nawet zasięgiem terytorialnym przypominało Powstanie Styczniowe. Znacznie też opóźniło ono sowietyzację Polski. Bo jaki właściwie wybór miała wtedy władza komunistyczna? Najpierw musiała się uporać z podziemiem zbrojnym. Tym samym „Żołnierze Wyklęci” opóźnili m. in. kolektywizację wsi, trzeba też w tym miejscu zaznaczyć, że Polacy w terenie zdecydowanie wspierali niepodległościową partyzantkę. Powstanie Antykomunistyczne opóźniło także walkę z Kościołem. Komuniści nie mogli sobie też pozwolić na całkowite sfałszowanie referendum i wyborów. Oczywiście i tak je sfałszowali, ale trwający opór wymuszał na nich pewne ustępstwa. Wielu z powstańców oczekiwało wybuchu III wojny światowej, jednak z dzisiejszej perspektywy widzimy, że to były mrzonki. Alianci nas niewątpliwie zdradzili, nie tylko w Jałcie, ale już w Teheranie, ale to już rzecz na inne spotkanie.

                   Była to więc wielka sprawa jaką podjęli i o jaką walczyli ci Wyklęci, za życia pewnie gdzieś tam przegrani, ale dziś zwycięzcy.

           

           

           

          Michał Nowakowski

           

    • Kontakty

  • Galeria zdjęć

      brak danych